Tatry 2017

NATALIA CIECIÓRA SIERPIEŃ 2017

 

Autor: Joanna Bartosik
Warszawa 30.08.2017

5 sierpnia br. grupa miłośników gór rozpoczęła swoją niezwykłą podróż w Tatry Wysokie. Tego dnia w pięknych okolicznościach przyrody dotarliśmy do schroniska Doliny Pięciu Stawów. W trakcie wędrówki z plecakiem towarzyszyła nam cudowna pogoda, dzięki której mogliśmy w pełni cieszyć się urokami Tatrzańskiego Parku Narodowego. Gdy dotarliśmy do schroniska, nikt nie mógł się oprzeć urokowi gór oraz błękitowi stawów. Promienie słoneczne otulały taflę wody, wyglądały niczym milion diamentów. Każdy z nas zakwaterował się w przytulnym pokoju z widokiem na Przedni Staw. Gdy nacieszyliśmy oczy widokami, przyszedł czas na zaplanowanie kolejnego dnia. W sobotę o 6 rano cała załoga ANG ruszyła niebieskim szlakiem, który kierował nas na Zawrat (2159 m n.p.m.). Cel został osiągnięty! Widoki zapierały dech w piersiach, rozciągająca się panorama gór powodowała dużo uśmiechu na twarzy i radości. Mogliśmy poczuć się jak ptaki, które z wysoka podziwiały całą Dolinę Pięciu Stawów.

Jednak nasza wycieczka tak szybko się nie skończyła… Kolejnym odcinkiem do pokonania był szlak Orla Perć. Na widok skalistej grani niejednemu z nas zmiękły kolana. Strach w oczach i przerażenie towarzyszyły nam przez dłuższą chwilę. Ta część Tatr uchodzi za jeden z najpiękniejszych i najtrudniejszych szlaków, co więcej, decydując się pójść tą trasą, liczyliśmy się z tym, że jest to droga tylko w jedną stronę i nie ma odwrotu. Spoglądając na niebo, czuliśmy lekką obawę o załamanie pogody, jednak wierzyliśmy w to, że będzie ona dla nas łaskawa.

Ruszyliśmy…. Cała grupa stawiała pierwsze kroki na skalistej grani. Każdemu z nas towarzyszyło skupienie i wiara w to, że wspólnymi siłami pokonamy całą trasę. Na szlaku nie ma miejsca na brawurę, pychę i nieostrożność. Prowadzi ona skrajem przepaści, jest wiszenie na łańcuchach, klamrach, drabinkach. Cudowne było to, iż każda osoba troszczyła się o drugą. Stworzyliśmy mocny zespół, który dawał siłę i motywację do pokonania słabości, dzięki którym byliśmy w stanie iść dalej. Zgubić nas mógł tylko lęk i strach przed wysokością, przepaściami, które ciągle nam towarzyszył. Było to dla nas ogromne wyzwanie, tym bardziej że dla większości z nas była to pierwsza tego typu trasa. Dzięki doświadczonym osobom, ich pomocy oraz sile dotarliśmy na najwyższy szczyt znajdujący się w całości po stronie polskiej – Kozi Wierch (2291 m n.p.m.). Widoki były nieziemskie, ogromna radość, strach i słabość zostały przez nas pokonane.

Po odpoczynku, kontemplacji, wewnętrznych przemyśleniach, refleksji nie pozostało nam nic innego, jak tylko razem zejść do schroniska Doliny Pięciu Stawów, gdzie czekała na nas pyszna szarlotka, której nie da się oprzeć.

Nadszedł kolejny dzień naszej przygody. Pogoda popsuła nam plany i byliśmy zmuszeni zmienić trasę do Morskiego Oka. W strugach deszczu ruszyliśmy na szlak. Minęliśmy największy wodospad w Polsce – Siklawa. Podobno najpiękniej wygląda w słoneczne dni, kiedy z rozpylonych kropel  tworzy się kolorowa tęcza. Niestety, nie mogliśmy zobaczyć tego zjawiska.

Podczas drogi rozmawialiśmy, śpiewaliśmy i dobrze się bawiliśmy, przy okazji poznając się. Doszliśmy do Wodogrzmotów Mickiewicza. Część z nas musiała opuścić szlak i wrócić do Warszawy. Pożegnaniom nie było końca, jednak obowiązek taternika wzywał do dalszej drogi – schroniska w Morskim Oku. Pogoda nie pozwoliła nam podziwiać wysokich szczytów ze względu na gęstą mgłę. Część z nas odpoczywała po przeżyciach na Orlej Perci, inni zagłębiali się w lekturze, trzymając w ręce kubek z ciepłą herbatą. Ale to nie był koniec wyzwań. Po pokonanym szklaku Orlej Perci żal byłoby nie wejść na najwyższy szczyt polsko-słowacki.

We wtorek o 4 rano dziesięcioosobowa ekipa wyruszyła na Rysy (2503 m n.p.m.). Wspólnymi siłami pokonaliśmy pierwszy odcinek. Przy Czarnym Stawie zjedliśmy wspólne śniadanie, szefowie kuchni zaserwowali pyszne kabanosy oraz czekoladę. Mieliśmy również okazję podziwiać wschodzące słońce, które wyłaniało się zza gór.

Czerwony szlak prowadził w górę i w górę. Wysokości, przepaście, urwiska, łańcuchy, zmęczenie niejednej osobie przysporzyły problemów. Jest to trasa, która wymaga kondycji, determinacji, ostrożności. To dzięki fantastycznym ludziom z naszej grupy nikt z nas się nie poddał i nie zawrócił ze szlaku. To oni dali motywację, wiarę i siłę, aby podjąć kolejny krok. Cała ekipa dzielnie dotarła na wierzchołek góry, z którego rozciągała się niezwykła panorama Tatr.

Z ogromną radością i satysfakcją patrzyliśmy na otaczający nas krajobraz. Każdemu towarzyszyła refleksja, przemyślenia nas sobą, tym, kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Był to moment, gdzie pełną piersią mogliśmy nabrać powietrza i poczuć totalną wolność. Wszyscy byliśmy równi wobec siebie. Obcowanie ze sobą pośród szczytów gór daje niezwykłą moc, której na co dzień trudno doświadczyć. To, co przeżyliśmy, trudno opisać słowami, przelać na papier. Należy to poczuć, przeżyć i być może zrozumieć.

Góry dają człowiekowi wewnętrzny spokój, ciszę, motywację do pokonywania swoich słabości, wiarę w to, że nie ma rzeczy niemożliwych, wszystko da się osiągnąć, jednak należy zachować zimną krew. Brak skupienia, ostrożności może zgubić niejedną osobę na szlaku. Należy pamiętać, że życie ma się tylko jedno i trzeba o nie dbać, gdyż odwrotu nie ma i nie będzie. Ważne jest nie osiągnięcie szczytu, lecz droga do niego. To właśnie ona pokazuje nam obraz ludzi, z którymi wędrujemy. W takich momentach dowiadujemy się i rozumiemy, jak ważny jest drugi człowiek na szlaku.

Góry zmieniają podejście do wielu spraw i potrafią przewrócić w głowie. Wejście na szczyt to nie tylko fizyczne i mentalne przeżycie. Ma ono dwie strony medalu. Jedną z nich jest determinacja i znieczulenie na strach, ryzyko, które czeka na nas na każdym kroku. Druga strona podpowiada, iż nie można przesadnie wierzyć w siebie, gdyż w każdej chwili może nas to zgubić. Należy dopuścić do siebie trochę strachu, by móc dobrze ocenić ryzyko, a nawet zawrócić. Bardzo ważne jest to, aby czerpać przyjemności, wrażenia z całego wyjazdu, bo na szczycie jest się tylko na chwilę.

Każda magiczna podróż rozpoczyna się i kończy. Na szczęście wspomnienia, przeżycia, emocje pozostaną na długo w pamięci. Podsumowując: Dolina Pięciu Stawów, Zawrat, Orla Perć, Kozi Wierch, Morskie Oko, Czarny Staw, Rysy. To droga, którą ANG osiągnęło wspólnymi siłami w sierpniu 2017 r. Mamy sukces – wspólny sukces!  ANG zdobyło najwyższe szczyty w Polsce. Czy da się wejść wyżej? Pewnie tak, ale już nie w Polsce… Wszystko okaże się w przyszłym roku! Do zobaczenia na szlaku! 