9 pytań do… Magdaleny Surmacz-Jeziorskiej
Dziś Magdalena Surmacz–Jeziorska ze Stargardu Szczecińskiego w naszym cyklu „9 pytań do”. Rozmawiamy oczywiście o pracy doradcy, ale również o pasjach i pomysłach na wolny czas i spełnianie marzeń.
Ok. I jesteś doradcą, w ogóle doradcą, bo? Dlaczego?
Bo nic innego nie umiem robić? 🙂 Jestem doradcą tak naprawdę przez całe życie. Pracowałam w PKO Banku Polskim przez prawie dziewięć lat. Zawsze byłam doradcą klienta, zawsze zajmowałam się kredytami różnego typu. Ale przez większość mojej pracy w banku kredytami hipotecznymi. Byłam koordynatorem sprzedaży, pełniłam również funkcję zastępcy dyrektora przez pewien czas. W 2007 roku zwolniłam się z pracy i rozpoczęłam współpracę wtedy jeszcze z Creditfieldem, później z Doradcami 24 i w końcu z ANG. Więc to już sześć lat.
Dlaczego akurat ANG?
Bo mogę być niezależna. To chyba będzie najlepsza odpowiedź. Czyli mogę tak naprawdę wybierać ofertę pod klienta, nie jestem naciskana z żadnej strony. ANG jest firmą niezależną, czyli nie zależy od żadnej instytucji finansowej. I w takim kontekście ta niezależność dla klienta jest bardzo istotna.
Czym dla ciebie jest spółdzielczość?
Ja w ogóle trochę wyrosłam w klimacie spółdzielczości, bo mój tato był przez wiele lat wiceprezesem dużej spółdzielni, która działa na naszym lokalnym rynku w Stargardzie Szczecińskim. To jest bardzo duża spółdzielnia – ponad 2.000 członków. Toteż te wszystkie ideały spółdzielczości i te „techniczne” rozwiązania były mi bliskie. Ja je znałam z autopsji: moi rodzice jeździli na walne zgromadzenia, uczestniczyli w głosowaniach i faktycznie uznawali tą firmę za swoją. I to chyba odróżnia spółdzielnię od innego typu firm – ta wspólnota.
A która z tych wartości jest ci najbliższa i dlaczego?
Myślę, że uczciwość i lojalność. Lojalność wobec klientów i uczciwość wobec nich, ale również w stosunku do firmy. Wobec naszych wartości, wobec pewnych ideałów, które wszyscy przyjmujemy w ANG.
Taką moją generalną zasadą jako doradcy, jest to, że działam w interesie klienta. Dbam o to żeby produkt, który mu proponuję i sposób załatwienia jego problemu był jak najbardziej dla niego odpowiednie, przyjazne i dostosowane.
Co jest ważne w życiu poza pracą?
To też brzmi pewnie oklepanie, ale rodzina. Mam troje dzieci. Takich małych, od dwóch i pół roku do dziewięciu lat. Poza pracą to chyba najmocniej mnie definiuje.
Gdybyś mogła mieć jakąś jedną super moc, to co by to było?
Chyba takie urządzenie do rozciągania czasoprzestrzeni, żeby równocześnie móc być w kilku miejscach. To przede wszystkim zawodowo przydatne. Choć przydało by się również do rozciągnięcia tego czasu po pracy poświęcanego rodzinie. Gdybym miała wybór to o taką super moc bym poprosiła.
A jak w tej chwili spędzasz ten czas po godzinach?
Przede wszystkim spędzam go z rodziną. Bawię się z dziećmi, wychodzimy gdzieś… Ostatnio byliśmy na balecie – myślałam, że uciekną, ale że to był „Dziadek do orzechów” i pojawił się smok i bałwan i jakoś wszyscy wytrzymaliśmy. Po prostu na co dzień spędzamy ze sobą dużo czasu – na zabawach, na sprzątaniu, gotowaniu, spacerach…
Wiele rzeczy robiłam dla siebie w kontekście hobby zanim pojawiły się dzieci, wtedy było więcej czasu. Pewnie kiedyś ten czas odzyskam, chociaż dzieciaki opuszczające rodzinny dom to też jakiś stres dla rodziców – cóż, coś za coś.
Jakie jest twoje największe marzenie?
Nie mam niespełnionych marzeń. Chyba mam wszystko i zawodowo, jestem w takim fajnym miejscu, czyli robię to, co lubię, jak lubię… Rodzinnie również nie narzekam. Kiedy myślę, czego jeszcze mogłabym oczekiwać od życia to na pewno nie pieniędzy czy innych materialnych rzeczy. Ten magiczny zaklinacz czasoprzestrzeni by się przydał.
Gdzie kończy się tęcza?
Nie kończy się. Nigdy… w każdym razie nie powinna.